Padčas naviedvańniaŭ Barysa Kita ŭ Frankfurcie-na-Majnie Pavał Saŭčanka havaryŭ z paspalitymi miascovymi žycharami pa-niamiecku. Movu Goethe j Schillera jon viedaŭ ź dziacinstva, z časoŭ niamieckaj akupacyi Biełarusi. Pra ŭroki niamieckaj, jakija pravodziła samo žyćcio, pra stanaŭleńnie va ŭžo savieckaj Biełarusi, pra strach pierad “zachodnikami” i pryjezd u Vilniu Pavał Saŭčanka raskazaŭ u svaim apošnim interviju-manalozie.

— Pieršyja niamieckija słovy ja pačuŭ u vioscy dziciom. U nas niemcy stajali. Jany mianialisia: siońnia adny, zaŭtra inšyja, ale mnie zapomnilisia tyja, što byli ŭ dziedavaj chacie.

Chata dziedava była na dva kancy. U adnym kancy – jak-by letniaja, a zimoj tam stajali koraby z sałomy, što dzied ploŭ, ziernie tam było, usialakija prypasy. Krosny tam stajali, kudziela lažała. A ŭ inšaj častcy chaty my žyli. Hetaja chata była pabudavanaja ŭ 1918 hodzie – dzied, jak žaniŭsia, pabudavaŭ. Jana staić i ciapier, tolki dach pravaliŭsia – niedahledžanaja. I była pieč. Nu viedaješ, voś tak u dźviery zachodziš – tut pieč. I pieč była duža šyrokaja. Piać-šeść čałaviek kłalisia.

Jak hareła Šumilina, vioski tam, usia babina radnia pryjechała da nas, siadzieli. Dzied zrabiŭ niejkija pałaci pad belkami, padbiŭ doški, i my, dzieci, tam spali. A potym pryjechała niejkaja novaja hrupa niemcaŭ. I dzieda – von z chaty! A ŭ nas u dvary stajała kleć, ambar dla ziernia, punia nievialikaja, dzie dzied hlinaj vybiŭ padłohu, snapy raskładvali i małacili capami. I mianie vučyli, ja taksama małaciŭ. A jašče tam byŭ chleŭ.

Chleŭ vialiki byŭ, karova, aviečki stajali. I dzied vyprasiŭ u niemcaŭ, kab jany ŭ kleci dazvolili nam žyć. Dzied pastaviŭ “buržuječku”, niejkija nary zrabiŭ, sieńniki nabili sałomaj, tak my tam i byli. Ale-ž my dasužyja byli – i ŭ chatu zabiahali.

U vioscy nie było kałodziežaŭ. Usie vadu brali ŭ voziery. A voziera było blizka, pad haroju. Byvała, paśla vajny pryjazdžali ludzi, pytalisia: “A dzie vada dla pićcia?”. – A ciotka havoryć: “A vo ŭ aziare”. — “A jak heta pić z aziara?” – “A narmalna”. My j ježu varyli na hetaj vadzie – jana miakkaja takaja, haroch razvarvaŭsia. I katoŭ tam tapili, i dochłych sabak kidali tudy. I pialuški myli. U nas kazali: hraź k vadzie nie prystajeć. Dyk niemcam niejak nie chaciełasia chadzić tudy mycca. Vykapali kałodziež. Dzieda paklikali, zapytalisia: dzie kapać? Kala chaty? A dzied havoryć: kinder uvalicca, nia treba tut. Pakazaŭ: vo tam, za darohaj. Zrabili z došak absadu i brali vadu.

U vioscy było trynaccać chat. I amal va ŭsich chatach žyli niemcy. U adnoj chacie žyŭ niejki fieldfebiel ci chto – boty bliščać, halife, i stek byŭ. I čornaja aŭčarka. I voś jon chadziŭ pa vioscy i chłopaŭ stekam pa botach.

Stajała pierad nami chata. I biarozačka. Kožnaj ranicy ŭsich ludziej vyhaniali pad hetuju biarozku, pieraličvali i davali pracu. Usie-ž pavinny byli pracavać. Darečy, niemcy tut skazali: “Na svaich ziemlach pracujcie”. A jany-ž byli ŭ kałhasie. U dzieda było krychu ziamli kala chaty. A paśla, hladžu, dzied are letam kala lesu, daloka ŭ poli. Heta jahonaja była ziamla da revalucyi. Akazvajecca, treba było ziernie zdavać, małako, niemcy zabirali. Stajnia była, jaje vyčyscili ad hnoju, ad usiaho, i ŭsich bab viaskovych tudy zahnali – jany prali lon i tkali. Niemcy lubili hetuju lnianuju samatkanuju tkaninu – usie trubki zabirali.

Baba była adna ŭ nas – takaja majstrycha, u jaje byli cełyja trubki matarjału hetaha. Byvała, jašče zimoj natkuć, a viasnoj, jak tolki snieh sydzie, niejak ciopła, pierad Vialikadniem, hetyja trubki vynosili kala voziera na łuh, vadoj ablivali, i jany na soncy vyharali – adbielvali. I niemcy heta ŭsio zabirali. A dziaciej było mnoha, i my tam biehali pa vioscy, byvała, pojdziem pahladzim, jak tam tkuć našyja, pad bramaj staniem, a tam niemiec vychodzić i honić von.

Dyk voś, zapomniłasia toje: vyhaniali, i ŭsie pavinny byli pracavać. A jakaja była praca? Vioska stajała na ŭzvyššy, doŭhim takim, z kilametar, i treba było na hary vyryć tranšeju. Ziamla hlinistaja, ale kapali ŭsie. Adnojčy, pamiataju, maci ŭziała mianie, na hałavu nasunuła šapku, apranuła aby-što, łachmany, ničoha-ž nie było, a brata na ruki. Brat usiaho na hod małodšy, ale byŭ duža chvaravity, kašlaŭ. I voś niemiec padychodzić, pakazvaje: weg, weg, idzi siudy, idzi tudy. A tam užo bryhadziry viali raboty. Padychodzić niemiec da maci, a maci mianie – za vucha! Ja płaču, nie razumieŭ, u čym sprava, a maci mianie za vucha, a sama Lonika kałyša. Niemiec padychodzić: was ist das? Maci kaža: “Kinder krank” – dzicia chvoraje. — “Krank? Nach Haus! Dadomu!”.

Heta byŭ 1943 hod. Maci była 1919-ha hodu naradžeńnia, 24 hady – maładaja! Piečku vypalić, sažaj vymaža tvar, zaviaža chustku… Byŭ taki niemiec, što za babami haniaŭsia. Heta potym dajšło: što ŭ dziacinstvie ty ŭbačyš, sens potym pryjdzie. A jon usich bab łaviŭ. Jon maleńki, a maleńkija ludzi złyja. I baby jaho prazvali Gross. A Gross – heta značyć “vialiki”. — “Vuń Gross idzie!”. Voś taki los cikavy: hety Gross zrabiŭ dvuch ci troch dziaciej u vioscy. Mužyki-ž pajechali – chto na front, chto ŭ lesie chavaŭsia. Dzied taksama: jamu było sorak piać hadoŭ, a chadziŭ z baradoj, pałkaj, kašlaŭ – tak voś usie prystasoŭvalisia.

Dzied na vajnie nia byŭ. Kali vyzvalali našu viosku, heta ŭ 1944-m pačałosia, adna hrupa niemcaŭ adjazdžaje, a druhaja pryjazdžaje. Adjazdžajuć i pryjazdžajuć. Było Rastvo, i jakraz u dziedavaj chacie byli čyny – aficery, nie sałdaty. I dzieda prymusili prynieści jalinku. Jon prynios nievialikuju jełačku, jany jaje na stoł pastavili, upryhožyli. Hetaha nikoli nia bačyli ŭ nas! Nichto nikoli jełak nie ŭpryhožvaŭ. Žyćcio było takoje – nie da jełak. I dzie było jaje stavić? Tut krosny, tam načoŭki, a zimoju parasiaty, jahniaty u chacie pad stałom, a pad piečkaj – kury.

I tut stali bambić vioski, i niemcy hetyja źjechali tut-ža chucieńka. Dzied kažuch nadzieŭ, a pad jabłyniaj stajaŭ tualet – dzied zrabiŭ ci niemcy zrabili, nia viedaju, i hetuju jełku uziaŭ i – u hety tualet! Tut z taho kanca vioski niejkaja žančyna prybiahaje i kaža: niemcy viartajucca! Dzied chucieńka pabieh u tualet, vyciahnuŭ hetuju jełku, abtros – dobra, što zima była, jano ŭsio miorzłaje było ŭžo – i pastaviŭ hetuju jełku znoŭ na stoł, a niemcy paśla pili i śpiavali pieśni.

Jak znoŭ ŭžo adstupali, karoŭ zabrali. Baby płačuć: a čym dziaciej karmić? Trynaccać damoŭ było – i trynaccać karoŭ pahnali. A ŭ dzieda była karova takaja niepasłuchmianaja! Tam treba było kilametry dva prajści ŭzdoŭž voziera ściežačkaj – i tam na balšak ŭžo. Pahnali – a dziedava karova jak dała – i ŭ kusty! Viarnułasia dadomu. Pomniu, mama i baba całujuć karoŭku: voś, karoŭka pryjšła!..

Dobry kuchar

Niemcy, kali tam užo front kala Šumilina byŭ, u dziedavym aharodzie ŭ ziamli zrabili kuchniu ź biarvieńnia. Tolki jana ŭ ziamli była, jak blindaž taki. I tam była kuchnia. A kucharam byŭ niemałady ŭžo niemiec. Jak ja ciapier razumieju, jany padbirali hramadzianskich, volks-deutsche. Va ŭsiakim razie, dzied ź im havaryŭ.

Dzied łaviŭ rybu. Ryby było ŭ voziery – voś tak! Dzied ploŭ sietki. Heta užo paśla 50-ch hadoŭ pačalisia štrafy za brakańjerstva, a jon tady nie hladzieŭ na hetaje brakańjerstva, heta ciapier hladziać, kab tolki z vudačkaj. I jon taki koš vialiki ryby pryniasie– i niemcam. A hety niemiec-kuchar navučyŭ dzieda salić rybu. U niejki taki bačok niamiecki dzied sol zasypaŭ, jana syraściu pachła, duža smačnaja, jak i ciapier pomniu, až ślinki ciakuć. Dzied rybu łaviŭ, a baba ŭ piečy sušyła: napalić, žar vyhrabie, u piečku rybu kinie – jana i suchaja. I dva-try miachi hetaj ryby stajała na piečcy. Lažyš na piečcy, hreješsia, rybinu smokčaš.

Niemiec hety zrabiŭ zaharodačku i kur trymaŭ. Ale heta ŭžo užo pad kaniec. Našyja viaskovyja chłopcy biehali pahladzieć, što jon tam robić. Da jaho pryjazdžali na koniach, ježu nabirali i jechali, napeŭna, razdavać sałdatam. A hety niemiec-kuchar kazaŭ nam: “Komm, komm” i nam u słoiki nalivaŭ kašu. Voś hety smak pamiataju i ciapier!

Manna – my jaje viek nia bačyli. I jašče vanilny cukar. Voś takaja smakata! Jon nam u zban – kastrulaŭ nie było, dyk zdymieš z płota, pryjdzieš, pryniasieš, jon nalje. I čaj! I voś adnojčy byŭ taki vypadak – ja nie padmanvaju, my ŭsie heta pieražyli: moj mały brat byŭ duža dasužy mały, adkryŭ kranik, nabrali čaju. Prychodzić kuchar i jašče niemcy. A čaju niama! Pabačyli, što adkryty kranik, sabrali ŭsich dziaciej, čałaviek vosiem, pastavili na hary na kaleniach i pytajucca: chto zrabiŭ? I pačynajuć bić plotkaj. A my nia viedali, što heta zrabiŭ moj brat Lonik. Pabili, tut prybiahaje maci i prosić: pan, pan, nielha, nielha, nie bicie! Ničoha nie dabilisia.

A nočču hety Lońka mamie havoryć: mama, heta ja zrabiŭ. Mama čuć nie pasivieła z-za hetaha: “Maŭčy!”. I tak jon maŭčaŭ, i my maŭčali. A ja skažu ščyra: było tak baluča, jak niemiec biŭ pa plačach hetaj plotkaj, što, kab my tolki viedali, my by skazali. A čaho ja budu? Z-za jaho mianie bjuć, heta jon zrabiŭ, nia ja. Nu, voś takija momanty.

Vizyty partyzanaŭ

Nočču naviedvalisia partyzany. Niemcy vyjeduć, partyzany naviedvajucca. I ŭsio zabirali. Užo ŭ chacie my spali, niemcy, napeŭna, adstupili. Jany-ž adstupiać, a praz try dni viartajucca, i my znoŭ z chaty vychodzim. Tam byli biežancy z Čavusaŭ. Mama pytałasia: “Adkul vy?” – “Z Čavusaŭ”. Z Čavusaŭ było šmat palicyi, potym usich u Sibir vysyłali. I adna kabieta z Čavusaŭ z našym palicejskim viarnułasia dadomu i nikudy nie pajechała.

I voś mianie niechta trasie. A ŭžo nie było čaho kraści. Była takaja šapka, jak u tankistaŭ, skuranaja z padkładkaj, i, kab nia ŭkrali, mama mnie jaje na hałavu nadzieła i zaciahnuła. I partyzan ciahnie za jaje! A mama prosić, kab nia braŭ. Aha! U baby kažuch niejki łapleny zabrali partyzany. Ja razumieju, ale adna sprava razumieć, a druhaja sprava – kali ŭ ciabie zabirajuć, a ŭ ciabie ničoha niama. Adabrali hetuju šapku…

Vyzvaleńnie

Pierad hetym jašče moładź pryzyvali ŭ Hiermaniju jechać. Tolki stukajuć u vakno, a ciotka niejki kažuch na siabie – i praź dzviery ŭ chatu, u kalidor i da aviečak u karmušku chavałasia. Partyzany ciahali dzievak i hvałcili.

Ciotku zabrali ŭ Hiermaniju. Pajechała.

Pierad vyzvaleńniem užo tanki hudziać, hudziać. U toj vioscy chata zhareła. Nočču haryć, vyjdziem my ŭsie, hladzim – haryć. Susied vyjšaŭ z-za chaty, a niejki snarad lacić, jak daść – i zabiła hetaha susieda!

Chacia tolki adna chata u nas tam zhareła, a druhuju viosku, moža, bambili. Paśla niemcy niešta zrušylisia. My ŭciakali nočču. Tam žyta było takoje zialonaje, u červieni. Nas vyzvalili u lipieni, ale-ž u červieni tam usio pačynajecca, Połaččyna bližej była da Rasiei. Mama schapiła mianie, ciotka ŭžo była ŭ Hiermanii, i dzied pabieh, a baba ŭpierłasia: “Nie pajdu!”. Kala ihrušy pad vaknom u chacie lažała i hladzieła, kab nichto ničoha nia skraŭ. U chacie skrynia stajała, miaški, kažuchi, kab nie zabrali, baba lažała i sačyła.

My prybiehli ŭ žyta, a žyta było niedaloka. Usie lažali ŭ žycie. U žycie byli padrychtavanyja blindažy, kab ludzi chavalisia. Roŭny zvierchu niejki naścił, niejkija dźviery, i vada stajała. Jak ciapier pomniu, stajała vada. Mama pabiehła ŭ žyta, ale da blindaža nie dabiehli z dziedam, jak jana havoryć: “A dzie Lonia?”. A dzied havoryć: “A ty nie zabrała?” – “Nie!”. Mama biahom znoŭ u viosku. Kuli laciać! Stolki kulaŭ było – strašenna. My siadzim, ja pamiataju, noč nia spali, vada, dziedu drenna. A tam u nas byŭ taki čałaviek, jahonaja dačka pamierła 4 hady tamu, taki biednavaty, ale, viedaješ, byvajuć takija viasiołyja ludzi, u jaho ničoha nie było, dyk jon uziaŭ vudački try ci čatyry z konskich vałasoŭ (losak nie było), i siadzić u blindažy z vudaj. Dzied kaža: “Ściopka, nu navošta?”. – “Nu, a jak-ža ja budu?”.

Karovaŭ niemcy taksama pahnali. Užo ŭ hety raz mama sa svajoj siabroŭkaj (taksama ŭžo ŭdava takaja była) viečaram karovu zahnali ŭ hetyja chmyźniaki kala voziera i radnom jašče prykryli. Śvitanak, moža hadziny čatyry, ź siabroŭkaj pajšli, padaili karovaŭ, a ŭžo niemcaŭ tam! Usio varušycca. Jany vychodziać z hetych chmyzniakoŭ, a tam – dva niemcy iduć z aŭtamatami. A tam sprava było bałota. Jak vyjści? Mama havoryć: nas zabjuć, napeŭna. Jany padyšli: “Mleka, mleka, matka, mleka”, zabrali hetaje małako, napilisia i pakazali: idzicie tam, daroha, daroha, šlach, šlach… Jany pajšli, prybiehli – nohi trasucca, ale žyvyja zastalisia.

Jak niemcaŭ vyhnali, my pabiehli pa vulicy. Jak žałudy, lažać patrony, i my ich źbirajem, źbirajem… Dzieci! Baba siadzić na hanku. Čyrvonyja pryjšli ranicaj. A ŭ niemcaŭ byli tam niedzie koni, i ŭ hetaj kleci lažaŭ avios. Babula ŭžo adčyniaje hetuju kleć, kab nasypać avios. Ruskija padyšli i kažuć: “Ni ŭ kojem słučaje! Jon atručany!”. A potym hladziać: kala chaty stajać boty. Heta-ž takaja reč! Ruski pabačyŭ i kaža: jany, napeŭna, zaminiravanyja. Nu, moža, i praŭda. Jany zabrali i zahadali: nie biarycie ničoha! Praŭda, adna žančyna, u jaje byli niejkija čyny, jany z rečami jak jechali ŭ les, i tam hety voz kinuli, i jana heta ŭsio cichieńka pieraviezła nazad, tak i žyła ŭsiu vajnu. Paśla vajny-ž nasić nie było čaho, jeści nie było čaho, voś takija byli spravy…

Ciotka apynułasia ŭ Hiermanii. Stali prychodzić takija nievialikija paštoŭki. Napeŭna, niešta sprabavała cenzura vykreślivać. Prynosili paštoŭku z sielsavieta i kažuć: adkaz pryniasicie nam. A baba drenna pisała. I hetyja sielsavieckija tady pišuć: uradžai, maŭlaŭ, u nas dobryja, duža raboty i ziamla ŭ nas jość, i ŭsio jość, dačuška, viartajsia! Tamu što mnoha tam zastavałasia – nie chacieli jechać, voś jany ŭsie takija falšyvyja paštoŭki pasyłali.

“Usio budzie dobra!”

Ciotka pracavała ŭ baŭera ŭ Kalininhradzkaj vobłaści. Paśla ciotka ničoha nie raskazvała. My-ž byli durnyja, pytalisia, jak tam žyłosia, a jana kaža: nielha nikomu raskazvać. I tolki ciotka niejak adnojčy havaryła, što jak užo stali čyrvonyja iści, a baŭer z žonkaj źbiralisia ŭciakać: u Hiermaniju adjazdžali niekatoryja. I, havoryć, jana i jašče tam siabroŭka z susiedniaj vioski byli pracaŭniki, siadzim u chacie i hetaja haspadynia prosić: jedziem z nami, vam budzie drenna, vy-ž u niemcaŭ pracavali, dyk vam budzie drenna! Nie, kažuć, jak heta budzie drenna, vo, i paštoŭki pišuć, budzie žyćcio, voś-ža kličuć. Usio dobra znoŭ budzie!

I, kaža, siadziać jany tam, mašynu čakali, bo treba było jechać u port, i, kaža, 13 čamadanaŭ bahaćcia… Nu, ciotka viaskovaja, a ja ŭspaminaju, u baćki tolki draŭlanaja skrynka, łapci i boty, u jakich u carkvu chadziŭ – voś jak my žyli! A jak jany žyli! I ŭsio, ich zabrali, i ciotku i ŭsich, zabrali i pavieźli ŭ port.

Pryjście “bratočkaŭ”

Cisk vialiki, kaža, pryjazdžajem u port, a ludziej, a ludziej!.. Pierje lacić, koŭdry valajucca, hvałt, kryk… Padahnali baržu, jany – na baržu, a tut padbiahajuć vajennyja niemcy, z baržaŭ ŭsich von: u pieršuju čarhu vajennych niemcaŭ treba było evakuiravać. I havoryć ciotka: a my płačam, a my hałosim, a što rabić? A što rabić? Ruskija buduć zabivać, rezać, usio takoje… I ŭ hetaj mituśni adpłyła barža z niemcami nahružanaja, kolki mietraŭ adpłyli ad bieraha – samaloty ruskija bach-bach-bach, i ŭsie na dno! A jany tut stali raźbiahacca, i niejak dabralisia na kraj horada. I jany apynulisia ŭ niejkim bunkiery. Haspadynia ich nie znajšła. Jany ŭciakli, i ŭ hetym bunkiery jašče niekatoryja rabotniki byli. Kaža, siadzim tam, trasiemsia, raptam čujem: niechta stralaje i pytajecca: chto tut? A jany: aj-jaj-jaj, bratočki, a mileńkija… — Vychodźcie von! Vychodźcie i stanaviciesia, baby tut, mužyki siudy.

Mužyki vyjšli – i ŭsich ich pakłali. Baby kryčać: jak-ža tak, heta-ž našy! — Jany niemcam dapamahali!

Zavody pad ziamloj

A hetych usich žančyn taksama ŭsich pasadzili na mašyny i ŭ niejki punkt pavieźli. Tam niemcy jašče žyli, miascovyja jašče žyli, nia ŭsie-ž ŭciakli da 1947 hoda. I ciotka raskazvaje: tam zavody byli pad ziamloj. Ciotka na niejkim zavodzie pracavała. Jeści niama čaho, nu, cukar možna było jeści. I jany pašyli miašečki pad cycku i vynosili. Siabroŭka na marharynavym zavodzie taksama ŭ miašečak i vynosiła. Išli na bazar i abmieńvali na chleb – chleba-ž nie było.

A kali ja słužyŭ u armii, ja chadziŭ pa hetych miescach: usio było razburana, zamak hety stajaŭ – ruiny takija jak u Navaharadku. I napaskudžana na mahile Kanta. Vysokaja kultura! voś takaja kultura! Niemcy žyli tam da 1947 hoda, haładali, i, kažuć, kab vyžyć, stali tam ruskich aficeraŭ zasialać. A zasialali kaho? Bransk, Kurskaja vobłaść, dzie bolej za ŭsich panieśli ŭrona, źniščana było šmat.

Niemcam, da jakich zasialali, pryvozili i dla chaty davali čyrvonaj cehły: budavali chaty z čyrvonaj cehły. Voś tak: u pieršaj pałovie chaty žyvie haspadynia, a ŭ druhoj pałovie – karova staić. Nočču prychodzili niemcy-haspadary. Jany ŭciakali ŭ Litvu, ź Litvy prychodzili, ale nie čapali, tamu što było patruloŭ šmat. I niemcy kazali: adramantuj płot, toje zrabi, toje zrabi, u sadzie paradak naviadzi… Jany dumali, što heta ŭsio časova, što anhličanie ich tam vyzvalać…

Viartańnie ciotki

Voś tak ciotka pracavała-pracavała, i – heta było ŭžo ŭ 1945 hodzie – adnojčy babin brat nočču raz byŭ na čyhuncy,  jon pracavaŭ u Viciebsku čyhunačnikam, chadziŭ strełki pieravodziŭ i małatkom pa kalosach hrukaŭ, nočču zachodzić u chatu, ja heta čuŭ, i baba biahom-biahom… A dzieda nie było: jon u armii-ž nia byŭ na vajnie, dyk u pracoŭnuju armiju zabrali, na Smalenščynu kasić siena. Tam dzied zachvareŭ i ŭžo nie vylečyŭsia: ježy nie było, niejkich sucharoŭ, ryby – nie było-ž ničoha.

I baba z hetym dziadźkam vyskačyła, heta byŭ, napeŭna, užo luty, i niama. I my pytajemsia: chto tam prychodziŭ? A jana kaža: dziadźka prychodziŭ. U jaho syn byŭ, na minie padarvaŭsia. Tam niejkaja aviečka była, akazvajecca, i kur było vosiem ci dziesiać, i baba ich – u miech, i dziadźka pajechaŭ. I praz try dni naša ciotka źjaviłasia! Dziadźka papiaredziŭ, kab nikomu ničoha. Stryžanaja była…

Na Radzimu ŭ cialatnikach

Akazvajecca, adnojčy na hety zavod pryjšli ruskija, jakija vyvozili ludziej, i ŭhavaryli: maŭlaŭ, jedziem na radzimu, źbirajciesia. Jany sabrali svaje manatki niejkija, čamadan, niejki šarf byŭ u ciotki, moža, niamiecki, niejkaja vatoŭka, ale –jedziem-ža na Radzimu!

Pasadzili ŭ narmalnyja vahony, pieravieźli praź miažu z Kalininhradskaj vobłaści ŭ Litvu, i ŭ Litvie pierasadzili ŭ cialatniki. I heta tłumačyli tym, što treba vyvozić paranienych, a tut niedaloka, tut chutka… I ciotka apynułasia na palicy, a vokny zabityja, ničoha nie vidać. I voś ciotka kaža: jedziem noč, a dniom stajali na stancyjach. Darohi-ž byli raźbityja tam, sto kilametraŭ treba było jechać dva ci try dni.

Duža doŭha jechali jany, i, kaža ciotka, niejak ranicaj jašče imhła stajała, byŭ užo, napeŭna, luty, havoryć: hladžu ŭ ščylinku – Viciebsk! Vakzał! Hladžu: dziadźka idzie z doŭhim małatkom. Jana zakryčała, a jon, kaža, padbieh da vahona i kryčyć: Marfuša, maŭčy, maŭčy! A dziadźka ŭ nas načalnika znaŭ dobra, jon – da načalnika. Načalnik skazaŭ: hety ciahnik budzie stajać tut dva-try dni. Ich viazuć u Kareła-Finskuju ASSR, siekčy les. Dziadźka kaža: tam maja plamieńnica.

Načalnik hety z dziadźkam pryjšli praviarać, treba-ž było praviarać, kolki jedzie ŭ ciahniku. Naziralnica adčyniła im, jany hetaj babie havorać: tak i tak, tut svajačka zachvareła. Načalnik kaža: vy tut budziecie try dni stajać, dyk vypuścicie jaje ŭ łaźniu, jana słabaja, niachaj dziadźka jaje pamyje. Na tyf chvareli tady, abstryžanyja byli, heta zaraz abstryžanyja prosta tak chodziać, a tady pahladziš na ich – heta strach.

Dziadźka nieviadoma kamu hetych kur zavioz – ci hetamu načalniku, ci hetaj babie, ciotku pad pachi i ŭ viosku. I da leta za piečkaj siadzieła, pakul treba było žyta žać, i nichto nia viedaŭ. Siadzieła ciotka za piečkaj, nočču, moža, vychodziła na vulicu, a dniom – tam siadzić i ŭsio. A dzied i baba: chvoraja našaja Marfuša… A potym niejak ścichła.

Potym, praź niekatory čas siabroŭka jaje z našaj vioski napisała list: Marfuša, kab ty znała… Śnieh pa pojas, abuć niama čaho, bachiły hetyja bryzientavyja, takija, jak boty i hałošy ci što… Mokryja, chvarejem, suchoty, pamirajem, zastyŭšy i ŭsio. My bajalisia, što niechta daviedajecca i daniasie. Ale tak niejak abyšłosia. Takija byli spravy…

…Ad hetaj vioski, z hetych 13 chat tolki maja maci zakončyła nastaŭnicki technikum i ciotka vučyłasia ŭ Viciebsku na finansach. Jana była matematykam takim dobrym, ale treba było strymać dziaržaŭnyja ispyty, adzin hod, i jana pryjechała, a technikum pieraviali ŭ Harodniu. Tamu što Zachodniuju Biełaruś treba było akupavać. U nas usich nastaŭnikaŭ pieraviali tudy. Była adna prydurašnaja, jaje nichto nia słuchaŭ, ni vučni, ni baćki… Praz hod pryjazdžaje: voś žyvu, takaja pavaha da mianie! Nu jasna, zachodnija biełarusy pavažali hetych nastaŭnikaŭ.

Tolki nie ŭ kałhas!

Dzied havaryŭ: u Harodniu na finansy nia jedź, Marfuša, ciabie pasadziać u kantoru, a tam takija siadziać – ty našuju karoŭku vyviedzieš! Takija zrobiać niedastaču – ni ŭ jakim razie. Nie puściŭ ciotku. Byvała, siadzieła i havaryła, užo dzieda nie było: u mianie tam byŭ niemiec taki pryhožy, ci francuz, i, havoryć, mianie tak zvaŭ tady, tak zvaŭ, treba było pajechać. Ale-ž matka voś, bačyš, “pisała”: dačuška, viarnisia, muž słaby, niama kamu haspadaryć, i ŭsio. I ŭsio žyćcio jana nienavidzieła kałhas. Pryhožaja, razumnaja – nienavidzieła kałhas, vyjšła zamuž, čaćviora dziaciej, u kałhasie pracavała ŭ śvinarniku, abuć taksama niama čaho – humovyja boty. Nohi pakruciła i pamirała strašna. Ale niemcy dasłali hrošaj, davali tut niejkuju kampiensacyju. I ciotka svaim synam – jakaja tam vučoba ŭ vioscy, klasaŭ pa 8 skončyli – i ciotka kryčała: malcy, tolki nie ŭ kałhasie! Uciakajcie ŭ horad – u vas buduć vychodnyja u tydzień choć raz, a tut-ža zdochniecie, tut piekła takoje, tolki nie ŭ kałhasie!

Jany ŭsie apynulisia na budaŭnictvie ŭ Viciebsku i žyvuć tam. Dzieci zakončyli ŭniversytet, jany tam damy budavali, jezdzili časam u Maskvu, tolki, moža, hod tamu zakončyli. Takija ŭmieli ŭsio rabić. Voś tak. A ciotka pamierła.

Śmierć dziadźki

Dački-ž nie było ŭ ciotki, adna žyła. Dziadźki nie było: paranieny byŭ, i ŭ jaho byŭ infarkt – zvaliŭsia na darozie. Jon byŭ karoŭ atrymaŭ, a siena nie davali, nakasiŭ piać tonaŭ, adnu tonu tabie, a čatyry – kałhasu. Jon dzień kasiŭ i zavioz u kałhas siena, ja byŭ užo z małymi sa svaimi ŭ ich, dapamahaŭ im, dziadźku, a viečaram pryjšli my, paviačerali, ja svaich małych ŭkładaŭ spać, a dziadźka taki ŭspacieŭšy lažyć, adpačyvaje: treba koni paśvić na poli. Jon pajšoŭ pa śviecie, a ranicoj u vakno stukajuć: baba z-za voziera prybiehła. “Marfa! Dziadźka lažyć na darozie”. Taja kaža: “Napiŭsia, napeŭna, (hetaja baba samahonku hnała), napiŭsia, napeŭna, nia viedaju, ja-ž, kaža, nie mahu pryviesci jaho pjanaha, treba-ž na čoŭnie vieźci. A čovien jašče treba ŭmieć, bo płaskadonny, pierakulicca možna, i bierahi byli zarosłyja, bałocistyja. Vyrašyła: nu i chaj lažyć.

Jon lažaŭ, lažaŭ… Užo i ciotka źjezdziła, pieraciahnuli z darohi, pakłali u kalidory, maŭlaŭ, praśpicca i pryjdzie dadomu. A ŭ jaho infarkt! I tolki pad viečar paśla abieda pryjechała hruzavaja mašyna – niechta pazvaniŭ – jaho na hetuju pałutarku, ci jak jana nazyvałasia, kinuli dziadźku, pryvieźli ŭ balnicu, i praz dva dni – usio! Kajuk! Ciotka źbiehała ŭ balnicu, i maja mama tam. Dobry dziadźka čałaviek byŭ, vypivaŭ, nu ładna, dobry, da apošniaha pracavaŭ. Usim dapamahaŭ. Havaryć nia moh, ale pierad śmierciu hołas prarezaŭsia. Uziaŭ ciotčynu ruku: Marfuša, prabač mianie! Tak i pachavali. Takoje było žyćcio – nia daj Boh!

Baćka i kadebisty

Vioska našaja nazyvałasia Śmiaškova. A sielsaviet Dabiejski. A Dabieja była vialikaja-vialikaja vioska. Tam daloka zaŭsiody byli festy. Niedaloka byli Biešankovičy, taksama byli festy, była carkva. U babuli dziadźki žonka była nastaŭnicaj, a baćka byŭ śviatarom. I hetaja siamja była śviatarami doŭha. U hetaj vioscy stajali partyzany, i carkvu hetuju razbambili.

U 1948 hodzie viarnuŭsia baćka. Raniej u armii jon byŭ vieterynaram, lačyŭ koniej. Jon byŭ u Siaredniaj Azii, u Litvie byŭ, u niejkim pamieści znajšoŭ i pryvioz knihu-atłas. Adkryvaješ: koni, muskułatura. Padymaješ arkuš: rebry. A takaja kniha cikavaja! I napeŭna, heta była dobraja praktyka, va ŭsich-ža koni. Žyŭ u rajonie, i (taksama nia daj Boh) pastavili rajonnym vieterynarnym uračom. Kožny hod treba było pisać spravazdaču u finansavyja orhany, kolki žyvioł zahinuła. A jany zdychali ad hoładu! Karmili – źbirali jełački ŭ lesie, źbirali dach sałamiany hniły, voś tak. Karovy – strach! U navozie płavali. I dziadźka napisaŭ hetuju spravazdaču ŭ rajkam, zanios, a z rajkama prysłali kadebistaŭ. Jak heta – u Savieckim Sajuzie karmić niama čym? Usie viedali, a pisać nielha.

Baćka havoryć: a što pisać? Što chočaš, havoryć, pišy chvaroby, što chočaš. A kali napiša chvaroby – drenny doktar. I tady – usio. Jedzie dziadźka ŭ les, tam žyli staraviery samahonščyki, zaviazie im paŭmiachi muki aržanaj, voźmie butelku harełki-samahonki, doma ŭ nas niejkaje parasia zareža i poić hetych kadebistaŭ. Nam žrać niama čaho, a jany try dni, pakul nie źjaduć, nia jeduć. Voś tak ratavaŭsia.

U Šumilinie

My pryjechali ŭ 1948-m hodzie ŭ Šumilina. Pabudavali chatku takuju, brali kredyt. Jon byŭ duža darahi: 25 tysiačaŭ, heta na jašče tyja hrošy. A hrošy maci atrymlivała, napeŭna, dzieści 170 rubloŭ u škole. Pamiataju, maci pradała kurycu za 200 rubloŭ i kupiła mietar sitcu. Ničoha nie było. Chadzili ŭ svaim, u samatkanym. Kab nie było biełaje, śvietłaje, dzied nabiraje łazovaj kary, u katle varyli i paśla hetym farbavali plamami.

U 1956 hodzie škołu ŭ Šumilinie zakončyŭ ja, i brat taksama ŭ 1956, tamu što maci havoryć: nieviadoma, chto kim budzie, niachaj pastupić mały. Mały havoryć, ničoha vučyć ja nie chaču, a taksama staraŭsia. Ale ja byŭ starejšym, u nas źjaviłasia jašče dva, čaćviora nas było. Mama na pracu. Baćka pajechaŭ na rajon: analizy jašče rabiŭ, karovy chvareli na bruceloz, i treba było brać kroŭ bruceloznych karovaŭ. Daili, małako pradavali, usie pili i jeli, moža, chto i pamiraŭ – nia daj Boh!

U 1956 hodzie ja pajšoŭ u Viciebsk. Ja tak chacieŭ u Miensk na niamieckuju movu! A dla hetaha treba było i hieahrafiju zdavać. Karta vialikaja, na ŭsiu ścianu, zaklejenaja hazetami. Ja ŭsie stalicy viedaŭ! A potym treba było historyju zdavać, i treba było viedać, chto ŭznačalvaje kamunistaŭ uvohule mnoha i francuzskich, i Pabła Pikaso, i jašče niejkija byli. I samaje hałoŭnaje: pastupiŭ.

Hrošaj niama. Jašče paśla mianie (ja pajechaŭ u pedahahičny) Lońka vučyŭsia duža dobra. U mianie była tolki adna trojka u atestacie, adna trojka, adna čaćviorka i piaciorki, u jaho mnoha było piaciorak. I jon pajechaŭ u Miensk na miechanizacyju sielskaj haspadarki. Baćka kaža: niachaj jedzie, jon razumny ŭ nas. Tam nia treba było jeści varyć, i karovu haniać, i bulbu kapać, i hradki pałoć, i dom prybirać.

Ispyty

Ja zdaŭ ekzamieny, pamiataju, dobra. Zdaju ekzamien pieršy – ruskuju movu. Tam sačynieńnie, niekalki temaŭ, ale ja pisaŭ na temu “Hryša Dabralubaŭ – narodny hieroj”. Niešta napisaŭ, dumaju, dobra napisaŭ – trojka! Na nastupny dzień pisali dyktoŭki. Jak ciapier pomniu, z Šamiakina. Biełaruski dyktant. Jak ciapier pomniu: tam jość takaja fraza: “Fiedzia, idzi dadomu” – čaćviorka! I taksama nie havorać, pisali, chto pravaliŭ i hnali: 500 čałaviek na 100 miescaŭ, ź ich 50 vydatnikaŭ, hetych uziali z atestatam, to bok zastałosia 450 na 50 miescaŭ. Fiziku ja nie lubiŭ, ja jaje nie razumieŭ, za mianie zaŭsiody brat rašaŭ zadačy pa fizicy. Tolki pamiataju, była takaja zadača na paralelnaje padłučeńnie i paśladoŭnaje. I jašče niejkaja zadača. Što było, ja rašyŭ, niešta raskazaŭ – piać! Na nastupny dzień chimija –  piać! Pa joj u mianie była piaciorka ŭ školnym atestacie.

Tak my vučylisia, čakali, i ŭ hety čas pamior Jakub Kołas. Pamiataju, u internecie žyli, na padłozie spali, daviedalisia: pamior Jakub Kołas. Škada vielmi. Jahonyja vieršy vučyli, “Na rostaniach”, “Novuju ziamlu”.

Ja čakaŭ. Try dni prajšło ci čatyry – prynosiać hetuju papierku “pryjechać voś tudy”. Jakaja była radaść! I ŭ hety momant pryjazdžaje brat – nie prajšoŭ pa konkursie. Baćka tak rasstroiŭsia! Kaža: jon-ža tak vučyŭsia! Brat taki byŭ skrytny, pieražyvaŭ, kaniešnie. Brat tady pajšoŭ u viačerniuju škołu, chadziŭ u viačerniaj na vajennaje, i na nastupny hod jaho ŭ techničny z elektronikaj pracavać. Jon zakončyŭ tam, usio narmalna.

Hranit navuki

Ja zakončyŭ – ciažkavata było. Pieršaja trojka. Biedavali. Maja mama davała 50 rubloŭ na tydzień: treba było kupić bilet 8 rubloŭ, i jechać, i nazad, treba było jeści, harbata była try kapiejki, katletka vosiem kapiejek, harčyca była biaspłatna. Chruščoŭ tady zrabiŭ. Byŭ biaspłatny chleb. My chadzili.

Viasnoj pa vynikach ekzamienaŭ – mnie viasnoj trojku pastavili na ekzamienie pa chimii. Piać ekzamienaŭ i adna hetaja trojka. Chadziŭ sam nia svoj. Mama ŭsio supakojvała: ničoha, vučysia, vučysia.

A na druhi kurs zdaŭ. I, viedaješ, ja jašče sa škoły nijak nie moh ŭlicca ŭ hetuju sistemu. Nia pamiataju! Pa zaałohii lekcyju prasłuchaješ, a pisać treba było chutka, nia ŭsio napišaš… Sa mnoju siadzieła takaja Niła Vaskrasienskaja, jaŭrejka z Voršy, dzivakavataja, taksama pisała jak kuryca łapaj. A ŭ internacie byŭ pakoj dla padrychtoŭki, my tam rychtavalisia da lekcyi, i voś jana padychodzić i havoryć: pračytaj, što ŭ mianie tut napisana! Ja kažu: nu ty-ž pisała!

Pa zaałohii vyklikajuć: tam niejkija byli praściejšyja. Ja paru słovaŭ skazaŭ, pračytaŭ. Prafesar pytajecca: i heta ŭsio? Ja kažu: usio, stolki tam napisana. – Nie! Ja vam kurs pračytaŭ, a vy idzicie ŭ biblijateku, šukajcie. Chto-ž tam pojdzie? Nam pajeści kudy-niebudź źbiehać i ŭsio…

I voś z druhoha kursa tak usio pajšło, pajšło i pajšło ŭ mianie, pajšło ŭsio dobra, i tak ja i zakončyŭ. U pieršuju dziasiatku trapiŭ na raźmierkavańni. Pieršaja dziasiatka – heta samyja-samyja. Vybirać nielha było, volnaha dyplomu nie davali, treba jechać try hady słužyć tolki tudy, kudy chaciełasia, i tolki pa Biełarusi, a niekatorych – u Rasieju. Kazali: aj, nu ładna, choć Rasieju pahladzieć.

Mnie prapanavali Ščučynski rajon, Mastoŭski rajon, jak ciapier pomniu, Vaŭkavyski, Małaja Bierastavica, jašče Voranaŭski rajon – heta ŭsio Haradzienskaja vobłaść, Zachodniaja Biełaruś. Usia Zachodniaja Biełaruś. Jość karta, maŭlaŭ, idzicie hladzicie. I kamisija siadzić, čałaviek piać-šeść. Ja pahladzieŭ – Zachodniaja Biełaruś… A ŭ nas až ciškom kazali: Zachodniaja Biełaruś – tam jašče lasnyja braty chodziać, bandy tam, usich ruskich nia lubiać. Nu što, ja kažu: a bližej? — A čamu? – Ja kažu: a ja bajusia tudy jechać, tam, kažu, jašče niespakojna. — Jak niespakojna? — Ja čuŭ, što niespakojna. — Dobra, jak užo, moža, tut dzie… Tut užo niama… A za Połacak pajedziecie? Ja kažu: za Połacak pajedu.

U Zachodniaj Biełarusi

Voś tak ja akazaŭsia ŭ Kruleŭščynie. A moj siabra, chłopiec razumny, u jaho Lubča była ci što takoje, internacie ŭ Harodzienskaj vobłaści. I jon mnie piša: u internacie tak dobra… A ja ŭ Kruleŭščynie. A ludzi – nia duža dobryja. Stałovaj nie było, treba było samomu hatavać. A hety kierahaz – treba było za hazaj iści. A jon mnie kaža: u mianie stałovaja, usio dobra i kalektyŭ dobry. Nu ja ŭžo mianiacca zachacieŭ. Atrymaŭ pieršuju pałučku, chadziŭ, hulaŭ, i ŭ lesie spajmaŭ vuža. U nas byli takija słoički-sadočki, i ja hetaha vuža – u sadočak, skrynačku zrabili ŭ škole, i pasłaŭ pasyłku. Jon mnie napisaŭ: atrymaŭ, takaja radaść, takaja radaść! Pryjazdžaj da mianie, pahladzi – ja zrabiŭ teraryjum. Ja dumaju: jaki tam teraryjum? A tam byli vokny takija padvojnyja, i pamiž voknami jon pusciŭ hetaha vuža.

Ja pryjechaŭ da jaho u vieraśni. Mieŭ pieršy zarobak i druhi. Ja idu pa pasiołku, słuchaju: biełaruskaja mova. Darohi ŭsio brukavanyja. Uzdoŭž darohi sadziać drevy. U nas ničoha nie było. Heta strach byŭ, jakaja hraź była strašennaja. I ludzi – takija vietlivyja! Ja tam dva ci try dni pabyŭ, jakraz pavioŭ svaich vučniaŭ na šklany zavod “Nioman”. Tak mnie spadabałasia! Dumaju, voś durny: i spakojna, i ludzi pryhožyja takija, vietlivyja, kłaniajucca. Nu, voś tak ja apynuŭsia ŭ Kruleŭščynie. Adpracavaŭ. Dumaju, try hady adpracuju – i ŭsio. Z vučniami ja znajšoŭ dobruju movu, mnie było dobra. U lasy ich ciahaŭ i na łyžy braŭ. Sport ja nie lubiŭ, chiba jany kali niejki miačyk haniali.

Jak Kijeŭ biez Chryščacika

Ja try hady adpracavaŭ, u 1961 hodzie zakončyŭ, a ŭ listapadzie 1962 h. – u armiju. Tak nie chaciełasia! Nie lublu ja armii, pa praŭdzie kažučy. A mnie adzin nastaŭnik kaža: daj 50 rubloŭ vajenkomu, i jon ciabie adpuścić. Ja byŭ doma, kažu baćku: voś, napeŭna, u armiju pajdu… A baćka kaža: dobra, sałdatam budzieš. I ŭsio. Ja pajšoŭ u armiju, u Kalininhradzkuju vobłaść. Tamu ja jaje tak dobra viedaju. U armii ŭkraincy ŭ mianie byli. Jak ciapier pomniu: pašychtavali ŭ pieršy dzień, i ŭkrainiec Piačerski. Niezdarma ŭ nas kazali tady: chachoł biaz łyčki – jak Kijeŭ biez Chryščacika.

Antyrelihijnaje vychavańnie

U mianie kamsamolski bilet byŭ. A pad vokładkaj – maja chrosnaja na budoŭli pracavała, viernica. Usio nam kazała schadzić u carkvu. I pierad armijaj jana mnie kryžyk pakłała. Ja hety kryžyu zakruciŭ – i pad vokładku. I heta Piačerski niejak zaŭvažyŭ. “A heta što?! Ja na ciabie zaraz napišu, kab ciabie zvolnili i dyplom adabrali! Antyrelihijnaje vychavańnie!”. Ja maŭčaŭ, ale dryžeŭ, pa praŭdzie kažučy. A tut pryjšło novaje papaŭnieńnie, treba vučyć. Pryjšoŭ kamandzir, pahladzieli, ja byŭ, jašče dva čałavieki z adukacyjaj – niemcy z Omskaj vobłaści. Ździekvalisia nad kazachami – heta strašna było. Litoŭcy byli, adzin – z Kovienskaha medycynskaha instytutu. I estoncy.

Kursy saninstruktaraŭ

Nas adpravili vučycca na kursy saninstruktaraŭ. Vosiem miesiacaŭ u łazaret. Da vajny heta byŭ łazaret dla sałdataŭ-varjataŭ. Mianie tam navučyli ŭkoły rabić. Doktar byŭ z žonkaj-labarantkaj. Treba analiz kryvi zrabić – mianie pierakinuli ŭ druhi łazaret i tydzień vučyli, jak kroŭ brać, stravavalny sok…

Kroŭ brała tolki łabarantka. Ja jak byŭ studentam, zdavaŭ kroŭ. Uziali ŭ mianie kroŭ, rana była hłybokaja, pieraviazali niejak i kažuć: idzicie. Heta było ŭ 1961 hodzie, kali Haharyn palacieŭ.Usie tady vybiehli na alei i kryčali: Haharyn palacieŭ! A ja pierad hetym kupiŭ kurtku kitajskuju. Tonkaja, ale modnaja. Dyk voś, idu praz most, a nasustrač idzie dziaŭčyna i kaža: Što z Vami? Ja hladžu: a ŭ mianie ruka ŭ kryvi. Biahom nazad. Napałochalisia, zabintavali, i paśla taho ja nie praciahvaŭ kroŭ zdavać – brydka.

Zamiežnyja vandroŭki

U 1963 hodzie Halina, budučaja žonka maja, pryjechała ź Vilni pracavać u Kruleŭščynu, hieahrafiju vykładać. I adnačasova jana zakančvała instytut zamiežnych movaŭ. Tam mnoha było dzievak. Ja i nia dumaŭ pra heta. Brat tolki škołu zakončyŭ, siastra dziasiaty kłas zakančvaje, Lońka – u vajennym vučyliščy. Mama razarvacca nia moža, bo treba i apranuć, i abuć. Ja padumaŭ: nie. Pakul nie pahladžu śviet, ja žanicca nia budu. Na pieršy zarobak pryjechaŭ u Vilniu. Chadziŭ tut. Jakraz “Nierynha” była, pamiataju. 25 rubloŭ zapłaciŭ – byŭ tolki numar luks. My z adnym nastaŭnikam pachadzili, zaleźli na haru, rot raziaviŭšy. I tam, na hary Hiedymina, stajaŭ hety kamień, jaki staić ciapier na płoščy, u honar Hrunvaldzkaj bitvy. Jon stajaŭ jakraz na tym miescy, dzie byli pachavanyja paŭstancy Kalinoŭskaha. Ja, kali paźniej pabačyŭ hety kamień, dumaju: dzie ja jaho ŭžo bačyŭ?

Na druhi zarobak pajechaŭ da siabra ŭ zimovyja kanikuły. Paśla pajechaŭ u Leninhrad. Vyrašyŭ pajechać, bo tam baćkava ciotka ŭsio žyćcio była siastroj miłasernaści ŭ carycynskim ciahniku, jaki hraf Tyškievič zapuściŭ dla paranienych. I bał zrabili. Car joj padaravaŭ piarścionak załaty, a caryca – tolki kryžyk.

Ja pahladzieŭ, pachadziŭ pa Nieŭskim praspekcie, viarnuŭsia dadomu, kupiŭ maci dźvie padvody drovaŭ na zimu. Narychtavali drovaŭ, jašče zastaŭsia čas. Pajechaŭ u Maskvu. Pa Čyrvonaj płoščy chadziŭ. U histaryčnyja muzei kožny dzień chadziŭ.

Paśla armii treba było pačynać usio z nula. Pajšoŭ vučycca. Pastupiŭ u Smalensk na niamieckaje addzialeńnie. Cikava vučycca, ale j hrošy treba było zarablać. Ja pracavaŭ u viačerniuju źmienu ŭ škole čyhunačnikaŭ, vučyŭ ich, a jany ni čytać, ni pisać nia ŭmieli. Ja takich staraŭsia navučyć čytać i pisać, i jašče bataniku im vykładaŭ.

Pavučyŭsia ja hod, paśla pahladzieŭ, što niejak ja nie navučyŭsia. Bo tam vučylisia darosłyja, jakija vajnu prajšli. Mnie maładaja vykładčyca kaža: pieraviadziciesia, my vas pieraviadziom na heahrafiju. Ja dumaju: a ŭ škole ŭžo jość-ža heohraf. I ja pajechaŭ u Kijeŭ. Potym, u 1966 hodzie – u Čechasłavakiju – dali mnie za dobruju pracu źjeździć u Čechasłavakiju. Potym, u 1968 hodzie – u Bałharyju. Dzieści ŭ 1970 hodzie vybiŭ pucioŭku pa Kaŭkazie.

A Halina pryjechała ŭ biblijatecy ŭniversytetu adpracavała. Mnie kažuć: takaja dziaŭčyna, jak heta Vy tak? A potym, u 1971 hodzie, jana pryjechała da adnoj z našych vučanicaŭ na viasielle. Pasiadzieli, pahavaryli, zaviazałasia – i vyrašyli žanicca. Taki moj los…